środa, 11 czerwca 2014

rozdział 4



Również odpięłam pas i chwyciłam za klamkę. Drzwi były zamknięte. Patrzyłam jak Harry okrąża samochód by za chwile znaleźć się po zewnętrznej tronie tychże upartych drzwi. Otworzył je i podał rękę, którą chwyciłam. Wyszłam z samochodu patrząc pod nogi. Podniosłam głowę i poczułam gorący oddech Harry’ego przy mojej szyi. Poczułam jego zęby, a następnie ciepły dotyk jego języka. Wzdrygnęłam się, a chłopak zrobił krok w tył uśmiechając się podejrzliwie. Dotknęłam szyi. Harry mnie naznaczył.
- Jak ja teraz to ukryję? - zapytałam patrząc na niego z wyrzutem.
- Nie ukrywaj. Teraz wszyscy będą wiedzieć, że jesteś tylko i wyłącznie moja. - znów ten uśmiech.
Przewróciłam oczami i zaczęłam nerwowo przykrywać piekące miejsce włosami.
- Miejmy to już za sobą. - powiedziałam ruszając w stronę Harry’ego.
Podał mi rękę, ale nie miałam zamiaru go dotykać. Przeszłam koło niego z obojętnym wyrazem twarzy po czym usłyszałam, że przyspieszył tempo, żeby mnie dogonić. Poczułam, że jego silna dłoń chwyta moją. na daremno usiłowałam ją uwolnić.
- Witamy panie Styles. - powiedziała rudowłosa kobieta otwierając drzwi.
- Dzień dobry Ann. -  skinął i pociągnął mnie do środka.
Restauracja była bardzo duża. Dominowały odcienie fioletu i czerwieni co idealnie ze sobą współgrało.
- Dzień dobry panie Styles. - powiedział starczy mężczyzna kłaniając się nisko.
- Dzień dobry. Stolik ten co zawsze, ale niech pan dopilnuje, aby nikt nam nie przeszkadzał po podaniu zamówienia. Zrozumiano? - zapytał nieco ostrzejszym tonem, próbowałam zrobić krok w tył, jednak jego dłoń zbyt mocno oplatała moją.
- A... ale panie Styles. Stolik obok jest zajęty. - tłumaczył się.
- Zapłacę tyle ile będzie trzeba, ale proszę o prywatność. - powiedział Harry szybko obracając się na pięcie i prowadząc mnie wzdłuż restauracji.
- Spadać stąd! - powiedział chłopak w loczkach do pary siedzącej przy jednym ze stolików.
- Nie zwracaj na niego uwagi. - powiedziała grubsza kobieta dłonią uniemożliwiając popatrzenie na Harry’ego mężczyźnie siedzącemu na przeciwko.
- Ty raczej powinnaś sobie odmówić tego jedzenia. - zakpił Harry. - Jesteś już wystarczająco gruba.
Wsłuchiwałam się w tą rozmowę z szeroko otwartymi oczami. Obserwowałam reakcję kobiety w blond włosach. Odłożyła widelec i podejrzliwie spojrzała na partnera, który momentalnie wstał i odwrócił się w stronę Harry’ego. Był zdecydowanie od niego starszy. Jego koszula mocno opinała się na sporym sadle. Jego dłoń zacisnęła się, po czym skierowała się w stronę twarzy Harry’ego.
- Uważaj! - krzyknęłam zaciskając powieki.
Bez problemu zablokował cios. Jedna ręka Harry’ego przytrzymała dłonie przeciwnika. Druga, którą oplatał moją dłoń za chwile znalazła się przy tłustym policzku mężczyzny.
Pisnęłam cicho i zrobiłam krok w tył, kiedy zauważyłam, że Harry szykuje się do następnego ciosu.
- Dzwońcie na policję! Męża mi zabije pieprzony gnój! - krzyczała tęga kobieta wstając od stołu.
Chłopak w lokach wpadł w szał. Nie wiedziałam co robić. Podeszłam do niego od tyłu, po czym złapałam jego nadgarstki. To nic nie dało.
- Harry. Przestań. - wyszeptałam mu do ucha powstrzymując łzy.
- Kochasz mnie? - zapytał.
- Harry... nie czas na to! Przestań!
- Powiedz, że mnie kochasz. - powiedział pomiędzy ciężkimi oddechami i kolejnymi ciosami.
- Kocham cię! - powiedziałam z rozpaczą. Zauważyłam, że jego mięśnie się rozluźniają, a ręce zostały opuszczone wzdłuż ciała.
- Wiejemy! - powiedział, kiedy usłyszałam syreny policyjne.
Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął do starszego mężczyzny, z którym wcześniej rozmawiał.
- Nic nie widziałeś. - powiedział rzucając mu portfel przed nos.
- Oczywiście panie Styles. - odpowiedział i ukłonił się lekko.
Szybko ruszyliśmy do wyjścia, po zbiegnięciu ze schodów sygnały stały się głośniejsze. Skręciliśmy w ciemną uliczkę po czym usłyszeliśmy, że cichną, razem z dźwiękiem silnika, a gliny wychodzą z pojazdu, który był zaparkowany kilka metrów od nas. Harry obserwował ich uważnie. Gdy tylko zniknęli za drzwiami chłopak mocno szarpnął mnie za rękę i poprowadził wzdłuż ulicy. Szliśmy jakieś 15, może 20 minut w całkowitej ciszy. Po tym czasie zauważyłam duży dom. Harry wyciągnął komórkę i wystukał numer po czym przyłożył ją do ucha.
- Cześć stary!
Przyglądałam mu się uważnie starając się nie zwalniać.
- Słuchaj! Mój samochód jest pod restauracją, tą niedaleko mojego domu!
Widziałam jak trzęsie mu się ręka, a twarz zmienia wyraz. Stał się spokojniejszy.
- Przecież masz moje kluczyki idioto! Idź tam! O nic cię nie posądzą! - gdy dotarliśmy już przed dom, Harry wyciągnął kluczyki z kieszeni i nie kończąc rozmowy przekręcił zamek.
- Dzięki stary. Jesteś wielki.  - powiedział rozłączając się.
Przepuścił mnie w drzwiach i zaświecił światło.
- Harry. Co jeśli cię złapią? Jesteś... - mówiłam cofając się.
Ku mojemu zaskoczeniu na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Martwisz się o mnie. - powiedział.
- Nieprawda! Jesteś jakimś psychopatą! - krzyczałam.
- Lauren. Opanuj się. Nic ci nie grozi. - tłumaczył przyglądając mi się.
Ściągnął buty i wskazał gestem ręki, abym zrobiła to samo. Chwilę później zniknął w kolejnym ciemnym pomieszczeniu. Patrzyłam na drzwi. Miałam szansę ucieczki, jednak coś ciągnęło mnie do pokoju w którym znajdował się Harry. Podeszłam bliżej i oparłam się o futrynę. Mała lampka nocna świeciła się już przy dużym, starannie zaścielonym łóżku. Harry był odwrócony tyłem. Przeciągnął koszulkę przez głowę i odwróciłam się w moją stronę. Nerwowo poszukiwałam innego punktu obserwacji, ale nie wychodziło mi to. Jego opalone, umięśnione ciało było częściowo pokryte tatuażami. On jest idealny.
- Podoba ci się? - zapytał robiąc krok w moją stronę.
Przygryzłam wargę i zaczęłam bawić się palcami, aby uniknąć jego palącego wzroku. Zaczerwieniłam się i po chwili odważyłam podnieść wzrok.
- Nie wstydź się. Chodź tu. - powiedział.
Pokręciłam głową i wróciłam na korytarz wpatrując się w sufit, który wbrew pozorom był bardzo ciekawy. Poczułam ciepły oddech buchający tuż przy mojej twarzy. Odwróciłam się. Harry nadal bez koszulki szukał mojego wzroku, który cały czas starał się uciekać. Jego dłoń skierowała się do mojego podbródka po czym uniosła go lekko, tak że nie miałam już szansy na unikanie jego spojrzenia.
- Lo. - wyszeptał. - Dlaczego udajesz niedostępną? - zapytał, jego ręka znalazła się na mojej talii.
- Przestań. - powiedziałam wyrywając się, jednak ponownie jego siła wygrała.
- Lo. Odpowiedz na moje pytanie. - powiedział tym przeszywającym tonem.
- Nie udaję. - powiedziałam nerwowo.
- Wiem, że tego chcesz. - powiedział przyciskając swoje usta do moich.
Jego język przedarł się pomiędzy moimi wargami. Czułam, że robi mi się gorąco. Po chwili odessał się ode mnie i ciężko oddychając ukazał swoje dołeczki. Byłam w lekkim szoku.
- Nie podobam ci się? - zapytał.
Zamiast odpowiedzi podążyłam w stronę drzwi po drodze zabierając swoje buty. Zablokował mi drogę.
- Czyli chcesz powiedzieć, że idziesz do swojego domu, do którego dojdziesz jedynie drogą koło tej restauracji? Jak cię rozpoznają to ciebie zatrzymają, przesłuchają, może nawet zamkną. -wyliczał.
- Chyba wolę to, niż zostać tutaj z tobą. - odparłam poprawiając włosy.
- Robisz to tak. Seksownie. - powiedział Harry, który ponownie niebezpiecznie zmniejszył odległość pomiędzy nami. 
___________________________
Witajcie! :) Jak wam się podoba nowy rozdział? Liczę, że napiszecie w komentarzach co o nim sądzicie. Dziękuję również za przeczytanie poprzedniego. Może komentarzy dużo nie było, ale zawsze wiem, że jest dla kogo pisać. Pozdrawiam wszystkich czytelników :*

środa, 4 czerwca 2014

rozdział 3



Bardzo szybko szłam, aby tylko znaleźć się w moim domu. Po kilku minutach marszu na moim czole pojawiły się kropelki potu, które powoli spływały po moich policzkach. Słońce grzało w grube, jasne włosy, które po chwili spięłam w niechlujnego koka. Postanowiłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie wstąpienie do mojej ulubionej lodziarni. Po chwili zauważyłam niewielki budynek z oszklonymi drzwiami. Zwolniłam tempo idąc w cieniu. Ostrożnie pchnęłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Było przyjemnie chłodno, od razu chwyciłam swoją torebkę z zamiarem wygrzebania z niej czarnej portmonetki. Podeszłam do lady po czym zaczęłam się wpatrywać na dostępne smaki lodów.
- Dzień dobry! Co podać? - usłyszałam bardzo przyjemny, kobiecy głos, po czym szybko zwróciłam wzrok na jego źródło.
 Czarnowłosa kobieta uśmiechnęła się do mnie i spojrzała na moją rękę, z której jak za chwilę zauważyłam cienkim strumieniem ciekła krew i kapała na posadzkę. Szybko wyciągnęłam chusteczkę z kieszeni i przetarłam czerwone miejsca rozcierając krew po całej długości ręki.
- Prze... przepraszam. - wyjąkałam schylając się, aby pościerać płytki.
- Zostaw to. - powiedziała otwierając drzwiczki, które umożliwiały przejście za ladę. - Co ci się stało? Chodź, opatrzę cię.
Powoli podniosłam głowę po czym poczułam jak świat wiruje. Obraz był przez moment zamazany. Czarnowłosa złapała mnie i poprowadziła do pokoju dla pracowników. Ułożyła mnie na granatowej, zakurzonej kanapie i zaczęła ocierać ranę chusteczką z lodem. Poczułam przeszywający ból, ale za chwile wróciłam do siebie. Dziewczyna starannie opatrzyła rękę i pomogła mi się podnieść.
- Dziękuję. - powiedziałam spoglądając na opatrunek. - To ja może pójdę już wybrać lody. - powiedziałam wymuszając uśmiech.
Brunetka wstała z sofy i skierowała się w stronę wyjścia z pokoju, ruszyłam za nią. Powoli uchyliłam skrzypiące drzwiczki i wyszłam na płytki, na których nadal widniały ślady krwi.
- To ja może wezmę jedną gałkę truskawkową, a drugą Oreo. - sięgnęłam po pieniądze, nie było ich ani w kieszeni, ani w torebce.
- Przepraszam... zostawiłam tutaj portfel i ktoś go chyba zabrał. - powiedziałam rozglądając się po podłodze. Gorzej już dzisiaj być nie mogło!!!
- Przyjdę innym razem. - powiedziałam wpatrując się w brunetkę.
- Dzisiaj na koszt firmy. - powiedziała z uśmiechem.
- Nie... nie mogę. - powiedziałam zmieszana odwracając się na pięcie w stronę wyjścia.
- Owszem. Możesz. - odparła uśmiechnięta kobieta łapiąc mnie za rękę i wręczając rożek.
- Dzię... dziękuję - wydukałam wychodząc z budynku.
Zaczęłam się zastanawiać nad raną na ręce. Co się stało? Tak. Jestem niezdarą, ale raczej bym zauważyła gdybym sobie rozcięła ramię. Dalsza droga do domu była zdecydowanie przyjemniejsza niż wcześniej, obecność zimnego loda w mojej ręce minimalizowała uczucie gorąca. Po powrocie do mieszkania zaskoczył mnie dźwięk rozbijających się naczyń dochodzących z kuchni.
- Mamo! - krzyknęłam wparowując do pomieszczenia. - Nic ci nie jest? - zapytałam podchodząc do kobiety siedzącej na podłodze wśród potłuczonych talerzy.
- Lo nie podchodź bo się pokaleczysz. Nic mi nie jest, po prostu wyśliznęły mi się z rąk i spadłam z krzesła. - tłumaczyła kobieta, do której byłam niesamowicie podobna, jedyną różnicą były jej ciemno-brązowe oczy, gdy moje były błękitne. - Wszystko w porządku. - dodała zauważając zaniepokojenie na mojej twarz.
Uklękłam i zaczęłam zbierać potłuczone kawałeczki z nieskazitelnie czystej powierzchni płytek.
Minęła juz 17 kiedy postanowiłam wziąć długi, chłodny prysznic. Pozbierałam wszystkie potrzebne mi rzeczy. Szampon wraz ze szczotką, ręcznikiem i żelem pod prysznic spoczywał w moich dłoniach gdy weszłam do łazienki wyłożonej granatowymi i białymi płytkami. Ściągnęłam koszulkę, aby delikatnie rozwinąć mocno zaciśnięty opatrunek nie uszkadzając przy tym niewielkiej rany. Weszłam pod prysznic po czym siadłam, opierając się o szklaną ściankę. Przyjemnie chłodna woda wydobywała się z prysznica. Chwilę później podkręciłam trochę jej temperaturę i wycisnęłam trochę żelu, żeby spieniony za chwilę pokrył całe moje ciało. Miejsce w którym znajdowała się tajemnicza rana zapiekła gdy dostał się do niej pachnący płyn. Opłukałam ją i zajęłam się włosami starannie rozczesując je palcami i nakładając na nie szampon. Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Pomyślałam, że to mama przyszła sprawdzić gdzie jestem. Po chwili przeszedł mnie dreszcz, kiedy zimne powietrze oplotło moje nagie ciało. Momentalnie się odwróciłam i zauważyłam zielone oczy mierzące mnie przeszywającym wzrokiem.
- Harry! - krzyknęłam zamykając kabinę. - Co ty tu robisz?!
- Nie musisz się mnie wstydzić. - rzucił. Czułam, że kabina osłania jego dołeczki, które zostały wywołane przez szeroki uśmiech. - Przyjechałem po Ciebie, więc się trochę pospiesz, nie będę czekał wieki.
 Harry wyszedł z łazienki zamykając drzwi z hukiem. Wyczołgałam się z kabiny osuszając się miękkim ręcznikiem. Skąd on wiedział gdzie mieszkam? Kto go wpuścił? Wtedy uświadomiłam sobie, że nie wzięłam świeżych ubrań. Opatuliłam się ręcznikiem zasłaniając wszystkie moje ‘skarby’ i powoli uchyliłam drzwi do mojego pokoju. Spostrzegłam chłopka manewrującego po drugiej stronie łóżka gdzie stała moja komoda. Nie znosiłam gdy ktoś grzebał mi w rzeczach, ale postanowiłam mu to wybaczyć jeśli tylko nie zauważy, że wyszłam z łazienki. Na palcach skierowałam się do szafy przeszukując jej zawartość w myślach.
- Ja uważam, że teraz wyglądasz wspaniale. - powiedział tonem, który wywołał u mnie gęsią skórkę, po czym podszedł do mnie i złapał mój ręcznik.
- Puść go idioto! - krzyknęłam wyrywając się chłopakowi z burzą loków.
-  Może jednak dam ci czas, żeby się do mnie przyzwyczaić. - powiedział puszczając materiał. którym byłam owinięta.
- Czy raczysz mi wytłumaczyć o czym ty do cholery mówisz? - zapytałam krzyżując ręce na piersiach.
Dopiero teraz zauważyłam jaki był wysoki. Zbliżył się do mnie i patrzył na mnie z góry ukazując rząd swoich białych zębów. Nie usłyszałam odpowiedzi. Zwróciłam się w stronę szafy przeszukując wieszaki.
- Ubierz tą granatową. - powiedział Harry.
Nie słuchałam go, dalej przesuwałam ubrania.
- Powiedziałem, ubierz tą granatową. - powiedział nieco ostrzejszym głosem podpierając się jedną ręką mojego ramienia, a drugą chwytając sukienkę i podając mi ją. Nie odzywałam się. Byłam przerażona. Wysoki chłopak obrócił mnie i zaczął się przyglądać mojej zranionej ręce.
- Co ci się do cholery stało? - zapytał z bólem w głosie.
W dalszym ciągu nie wydobywałam z siebie żadnego dźwięku. Zamiast tego unikałam jego wzroku. Widziałam jak jego umięśnione ramiona się napinają. Siła jaka się w nich kumulowała mogła zostać w każdej chwili użyta na mnie,
- Co ci się stało?! - powtórzył podnosząc moją brodę i spoglądał na moją twarz. Odważyłam spojrzeć w jego oczy. Wydawały się ciemniejsze niż kilka chwil temu.
- Nie wiem... po powrocie ze spotkania. To... to zauważyłam - powiedziałam zamykając oczy.
-Kurwa. - powiedział głośno odsuwając się ode mnie i równocześnie dając mi szansę ucieczki.
Wbiegłam do łazienki zamykając za sobą drzwi i opierając się o nie usiłując uspokoić oddech. Puściłam ręcznik, który po chwili znalazł się na podłodze, a ja chwyciłam sukienkę i powoli przeciągnęłam ją przez głowę. Była z bardzo delikatnego materiału. jeden nieostrożny ruch i mogła być w kawałkach. Umalowałam oczy robiąc ciemną kreskę na powiece i rozmazując ją przy kąciku oka, aby uzyskać lepszy efekt. Mocno wytuszowałam rzęsy i nałożyłam na usta brzoskwiniowy błyszczyk. Przeczesałam włosy z jeszcze wilgotnymi końcówkami i wyszłam z pomieszczenia.
- Wyglądasz przepięknie. - zauważył chłopak wpatrując się we mnie.
Ruszyłam w stronę drzwi na korytarz.
- Lo. Przepraszam. - powiedział łapiąc mnie za talię i delikatnie odwracając w swoją stronę.
- Za co? - zapytałam cicho  szukając ucieczki.
- Za tą ranę. Ja nie chciałem cię skaleczyć... tylko trudno mi być delikatnym. Po prostu za mocno cię przycisnąłem, a mój pierścionek się wbił w twoje ramię. - powiedział z bólem w głosie. Pierwszy raz widziałam go w takiej rozpaczy. Nie mogłam uwierzyć, że to ta sama osoba, która niedawno spoglądała na mnie z niezmierzoną złością.
Odpowiedziałam kiwnięciem głową. Słowa nie chciały się wydostać z mojego gardła. Stał zbyt blisko. Odwróciłam się i złapałam za klamkę żeby za chwilę zejść po schodach. Z szafki wyciągnęłam idealnie dopasowane do dzisiejszego stroju czarne buty z bardzo wysokim, granatowym obcasem i ruszyłam do pokoju mamy. Harry chodził za mną jak cień.  Uchyliłam drzwi.
- Mamo. Wychodzę. - powiedziałam wyłaniając sylwetkę z korytarza.
- Pięknie razem wyglądacie! Harry tylko przypilnuj mi jej tam. - powiedziała uśmiechając się do chłopaka stojącego za mną.
Serio? Matka bardziej ufała chłopakowi, którego poznała zaledwie 20 minut temu niż córce, którą zna od 19 lat? Przewróciłam oczami i podążyłam w stronę drzwi wejściowych. Harry wyprzedził mnie i otwarł ciężkie drzwi ustępując mi miejsca. Wieczorny podmuch wiatru opatulił moje nagie ramiona. Chłopak zamknął drzwi i wyciągnął kluczyki z kieszeni. P chwili zauważyłam, że światła błyskają tuż przed moim domem, ściemniało się, więc samochód nie był do końca widoczny nie licząc jeszcze żywopłotu, który zasłaniał jego tylnią część. Harry poprowadził mnie do drzwi pasażera otwierając je. Szybko zweryfikowałam pojazd. Czarne BMW, musiało być bardzo drogi. Wyglądał na zadbanego. Wsiadłam do auta i chwyciłam pas. Harry poszedł z drugiej strony. Przed wejściem oparł się o auto i bardzo ciężko oddychał co stwierdziłam po ruchu jego koszulki przykrytej czarną marynarką. Chłopak usiadł na miejscu kierowcy wkładając kluczyki do stacyjki i ruszył pojazdem. Cały czas patrzyłam na niego, odwracając wzrok, gdy tylko mnie na tym przyłapał.
- Mów coś. - powiedział puszczając jedną ręką kierownicy i delikatnie gładząc moją rękę naciągającą sukienkę. Gdy tylko poczułam jego dotyk zabrałam ją.
- Lo? - odchrząknął wracając dłonią na jej poprzednie miejsce.
Popatrzyłam na niego, żeby dokładnie usłyszeć to co chciał mi powiedzieć.
- Jesteś całkowicie inna. Każda dziewczyna pewnie by teraz piszczała ze szczęścia. - powiedział z zawadiackim uśmiechem patrząc przed siebie. - Jesteś dla mnie zagadką. Lubię zagadki.
Dlaczego mam taką ochotę, żeby go pocałować? Zaczerwieniłam się. Cały czas unikałam jego wzroku. Po chwili zauważyłam duży, elegancko przystrojony budynek.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział zatrzymując maszynę i odpinając pas. 
_____________________________________
Hej :) Z tej strony Julia. Jak podobał się rozdział? Nie wiem, czy ktoś to w ogóle czyta. Dlatego roszę o pozostawianie po sobie  jakiegoś śladu w formie komentarza. Razem z Patrycją dopiero zaczynamy przygody z pisaniem bloga, dlatego przydadzą się wasze opinie :) Pozdrawiam :*

niedziela, 11 maja 2014

rozdział 2



Zwróciłam się w stronę  drewnianych schodów i wbiegłam na górę. Po wejściu do pokoju od razu wskoczyłam na jeszcze nie zaścielone łóżko i zaczęłam grzebać pod poduszką gdzie znajdował się mój pamiętnik. Starannie otworzyłam go na pustej stronie i zaczęłam delikatnie skrobać długopisem po jej powierzchni.
Obudziłam się bardzo wcześnie. Ogarnęłam pomieszczenie i weszłam do łazienki, aby i siebie doprowadzić do ładu. Po 15 minutach byłam już gotowa. Zeszłam na dół żeby zjeść śniadanie. Jak nigdy o tej godzinie zastałam tam mamę.
- Ty nie w pracy? - zapytałam podejrzliwie.
- Ja... em.. wzięłam sobie wolne. - tłumaczyła jąkając się.
- I to dlatego przeglądasz oferty pracy? Za co cię wyrzucili? - pytałam niecierpliwie wyciągając pomarańczę.
- W sumie to sama nie wiem. Jak ci poszedł ten cały casting? - zapytała ze smutną miną.
- Przyjęli mnie. - odparłam bez entuzjazmu ustawiając sokowirówkę.
- Naprawdę? Ohh... jak się cieszę. - mówiła.
- Ja muszę już iść. - rzuciłam upijając trochę soku ze szklanki i wychodząc z kuchni.
Postanowiłam się przejść do mojego miejsca pracy. Cały czas rozmyślając o wczorajszej sytuacji stąpałam po nierówno ułożonych kostkach chodnikowych. Po raz kolejny ujrzałam duży budynek stojący tym razem dokładnie naprzeciwko mnie. Pospiesznie wskoczyłam na schodki i pchnęłam ciężkie drzwi.
- Dzień dobry! - powiedziała pani siedząca w recepcji.
Odpowiedziałam uśmiechem i ruszyłam w jej stronę.
- Przepraszam. Miałam się zgłosić w sprawię pracy. To znaczy... wczoraj zostałam przyjęta, ale dzisiaj muszę załatwić formalności.
- Ah.. tak. Harry na panią czeka. Proszę do pokoju numer 5. - powiedziała kobieta wskazując długi, już mi znany korytarz.
Cały czas zadawałam sobie pytanie „Kim jest Harry?”. Zapukałam do wyznaczonego przez recepcjonistkę miejsca. Usłyszałam niski, ochrypły głos, który pozwolił mi, aby przycisnąć klamkę.
Pokój był beżowy, bardzo stylowo urządzony. Za dużym, ciemnym biurkiem siedział mężczyzna obrócony w przeciwną stronę i wpatrujący się w okno. Od razu rozpoznałam burzę loków, które podskoczyły gdy Harry zakręcił się na krześle i spojrzał na mnie.
- Cześć. - powiedział mierząc mnie wzrokiem. - Lo, prawda?
- Dzień dobry. - odpowiedziałam - Tak. Tak Lo. - dodałam pospiesznie.
- To przezwisko, czy twoje prawdziwe imię? - zapytał zaciekawiony.
- Mam na imię Lauren, ale nie znoszę mojego imienia. Dlatego wszyscy do mnie mówią Lo. - wytłumaczyłam
- Dobrze. A więc proszę, zapoznaj się z treścią kontraktu i złóż podpisy w wyznaczonych do tego miejscach.
Nie mogłam się skupić na kartkach leżących na biurku. Cały czas spoglądałam na mężczyznę po drugiej stronie biurka szukającego czegoś w szufladzie. Jego zielone tęczówki co chwila przenosiły się na moje ręce, które niezgrabnie kartkowały papiery. Wszystko wydawało się w porządku, nie widziałam, żadnych małych druczków, chorych zobowiązań. Miałam już składać podpis kiedy zauważyłam tekst tuż nad moją ręką. „6.11. Polecenia szefa będą natychmiastowo wykonywane.” oraz dopisek „Podpisując niniejszą umowę wyrażam zgodę na wszystkie zaproponowane mi sesję, przetwarzanie moich danych oraz udostępnianie zdjęć publicznie”
- Przepraszam. Chciałabym się dowiedzieć, o co dokładnie chodzi w tym dopisku? - zapytałam wskazując treść palcem.
- A.. to nic ważnego. Wiesz to się tyczy sesji rozbieranych i tak dalej. Nie wszystkie dziewczyny się tego podejmują. - tłumaczył, po czym spojrzał mi w oczy - Przeszkadza ci to?
- Nie.. chyba nie. To znaczy tak, sesje rozbierane? Nie ma takiej opcji. - powiedziałam zbulwersowana.
- Szkoda. Jestem pewny, że na takich zdjęciach wyglądałabyś niesamowicie. - powiedział zabierając kartki i ukazując swoje dołeczki. - Może nawet najlepiej. No ale niestety musimy zakończyć współpracę.
Pomyślałam o całej umowie, przekartkowałam ją w myślach.
- Ej! Oddaj to. - powiedziałam wyrywając mu papier, który trzymał w ręce.
- Myślałem... - mówił Harry.
- Nie myśl tylko oddaj. - przerwałam.
Jego zawadiacki uśmiech powędrował znów do bałaganu na biurku. Po chwili rozmyślania podpisałam umowę i podłożyłam mu ją pod nos.
- W takim razie dzisiaj zabieram cię na kolację. - wyjaśnił uśmiechając się szeroko. - Ubierz coś.. seksownego.
- Co? - zapytałam.
- Punkt 6.11. zacytować ci? - spytał mężczyzna podnosząc kartkę. - „Polecenia szefa będą natychmiastowo wykonywane.”
- Ale to dotyczy tylko pracy. - mówiłam.
- Kto tak powiedział? Jestem twoim szefem. - zagadnął puszczając mi oczko.
- Nigdzie z tobą nie pójdę. - powiedziałam otwierając drzwi.
Poczułam dłoń na swoim ramieniu, która bez najmniejszego kłopotu przycisnęła mnie do drzwi. Mój oddech przyspieszył. Moje serce biło w szalonym tempie.
- Pójdziesz. - powiedział spokojnym tonem patrząc mi głęboko w oczy. - Będę po ciebie o 19. - wyszeptał mi do ucha i wreszcie puścił mój nadgarstek.
Szybko wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Przebyłam korytarz w marszu i wybiegłam przez wejście główne na świeże powietrze. 

rozdział 1

- Czy ja muszę tam iść? - zapytałam, poprawiając włosy.
- Może te? - zaproponowała brunetka podnosząc czerwone buty na wysokim obcasie.
- Cassie! Proszę... to nie ma sensu. - powiedziałam.
- Lo! To jest dla Ciebie jedyna szansa. Wiesz, że takie castingi nie są organizowane często. Sama mówiłaś, że nie masz kasy, prawda? - spytała siadając na łóżko.
- Nie wiem czy się nadaje.
- Oszalałaś?! Spełniasz wszystkie warunki. Masz 1,75 m, twoje wymiary to 90cm, 60cm, 90 cm... - dyktowała ciemnowłosa dziewczyna wspomagając się kartką - Poza tym... jesteś śliczna. Przecież dobrze o tym wiesz. Zobaczysz, że ci się uda.
- Dziękuję, że mi pomagasz. - powiedziałam odwracając się w stronę Cassandry.
- I co ty byś beze mnie zrobiła? Nie ma sprawy. Jesteśmy praktycznie jak siostry... musimy sobie pomagać.
- Dobra. W takim razie musimy już iść. - powiedziałam wsuwając stopy w czerwone szpilki.
Zeszłyśmy na dół i wsiadłyśmy do samochodu. Całą drogę milczałyśmy. Po kilku minutach samochód zatrzymał się, wyszłam z auta i zauważyłam wielki napis na budynku Madeline. Ruszyłam w stronę wejścia. Otwierając drzwi usłyszałam głos za mną.
- Powodzenia! Wierzę, że ci się uda i trzymam kciuki. - powiedziała Cassie ponownie wsiadając do auta.
Moja pewność siebie momentalnie wzrosła, przygładziłam kwiecistą sukienkę i zaczęłam podążać za strzałkami. Wreszcie zauważyłam duży napis „Castingi” i zauważyłam spore grono dziewczyn czekających na swoją kolej. Usiadłam na jednym z wolnych krzeseł. Wszystkie spojrzenia zostały skierowane na mnie. One wyglądały jakby modeling miały we krwi. Szybko spostrzegłam, że nie są szczęśliwe z powodu mojego przybycia.
Po godzinie czekania nadeszła moja kolej, czekałam tylko na znak.
- Następna! - usłyszałam kobiecy głos wydobywający się z sali.
Wstałam i udałam się do pomieszczenia. Poruszałam się bardzo pewnie. Pokój był słabo oświetlony, zauważyłam trzy postacie siedzące na krzesłach.
- Pokaż portfolio. - powiedziała kobieta znudzonym tonem.
- Ale... ja nie zdążyłam założyć portfolio. To mój pierwszy casting. - wyjaśniłam.
- To wybacz. My jesteśmy profesjonalną agencją, nie będziemy tu przyjmować niedoświadczonych modelek. - mówiła oburzona.
- Liz! Daj się wypowiedzieć szefowi. - powiedział mężczyzna siedzący obok spoglądając na lekko zarysowaną trzecią sylwetkę.
- Ile masz wzrostu? - zapytał „szef” wstając i podchodząc do mnie.
Dopiero teraz zauważyłam jego twarz. Był bardzo skupiony, jego oczy przyglądały mi się uważnie, a kręcone włosy były niechlujnie zaczesane do tyłu.
- 1,75 m - powiedziałam, kiedy czułam, że zaczyna robić mi się gorąco.
- Interesują cię wybiegi, czy raczej fotomodeling? - zapytał.
- To chyba zależy... gdzie bardziej pasuję. - mówiłam uważnie przyglądając się ruchom mężczyzny,
- Nie wiem czy na wybiegu będą potrafili docenić twoje piękne rysy twarzy... - wyszeptał cicho, że chyba tylko ja usłyszałam te słowa.
Jego ręce powędrowały na moje biodra, gdzie gwałtownie się zatrzymały. Szybko podążyłam wzrokiem na dłonie mężczyzny.
- A biodra? - zapytał unosząc głowę, tak że mógł spojrzeć mi w oczy.
Zalał mnie szkarłatny rumieniec.
- Co..? Ah... 90. - wyjąkałam ukrywając zaczerwienione policzki w długich, blond włosach.
- Dobrze... w takim razie widzimy się jutro o 10. Omówimy szczegóły. - powiedział ukazując dołeczki.
- Dziękuję. - odparłam powoli kierując się do wyjścia.
Wychodząc na korytarz czułam podekscytowanie. Nie sądziłam, że uda mi się już po pierwszym castingu. Usłyszałam krzyki dochodzące z sali z której właśnie wyszłam.
- Ta dziewczyna się nie nadaje na modelkę! Ona wyglądała... - głos kobiety rozchodził się po całym korytarzu.
- Jak? Dokończ! Śmiało! - to z pewnością był mój nowy szef.
Zatrzymałam się czekając aż brunetka wyrazi swoją opinię.
- ... jak suka!

Ruszyłam w stronę wyjścia. Szybko wyszłam z budynku, a słonawe łzy zaczęły zbierać się w kącikach oczu. Po chwili zauważyłam, że z srebrnego auta wychodzi znajoma mi dziewczyna. Naprawdę nie chciałam żeby zobaczyła mnie w takim stanie, ale też ucieszyłam się, że jest przy mnie. Czasami sama nie wiem czego chcę.
- Co się stało? Nie przyjęli cię? - pytała nerwowo.
- Przyjęli... dobra nie ważne. Wracajmy. - rzuciłam schodząc ze schodków.
- Na pewno wszystko w porządku?
- Tak. Chodź. - powiedziałam ocierając słoną substancję spływającą po moich policzkach.
                                                                      ***
                                                                                         (W tym samym czasie)
- Co ty powiedziałaś?! - zapytał zdenerwowany mężczyzna odgarniając burzę loków z czoła.
- Harry! Ona nie jest dla ciebie!  - tłumaczyła kobieta nie zmieniając tonu - Poza tym... myślałam, że jesteśmy razem. - powiedziała delikatnie muskając wewnętrzną stroną dłoni jego twarz.
- Liz... nigdy nie byliśmy razem i nigdy nie będziemy. Wybij sobie to z głowy. - powiedział odpychając rękę brunetki - Wynoś się! Mam cię dość! - krzyknął pokazując wyjście kobiecie.
                                                                       ***
Przez całą drogę Cassie zadawała mi różne pytania na temat przesłuchania i ludzi z którymi będę pracować. Po jakimś czasie przestałam zwracać uwagę na to co mówi i skupiłam się na krajobrazie za oknem. Kiedy dotarłyśmy do mojego domu szybko wyskoczyłam z auta i podążyłam do drzwi.
- To ... widzimy się jutro? - zapytała dziewczyna przez uchyloną szybkę.
- Jutro... mam o 10 spotkanie w prawie pracy. - wyjaśniłam. - Jeszcze dam ci znać.
Dziewczyna kiwnęła głową i odpaliła samochód. Pospiesznie weszłam do domu i oparłam się o ścianę delikatnie przeczesując włosy ręką.

- Mam pracę... - powiedziałam powoli dochodząc do siebie.
_______________________________________________________________________
Myślę że następny rozdział pojawi się w tym tygodniu. :D 
Naprawdę prosimy o komentarze ! ;)